JKW
Administratorek
Dołączył: 03 Paź 2007
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
[size=150]Stefan i Michalina.[/size]
- historia prawdziwa udokumentowana zdjęciami -
Jakoś mi źle i „niewygodnie na duszy” więc mając do wykorzystania kilka dni urlopu zdecydowałam się pojechać na kilka dni w góry które kocham. Gorce i Pieniny. Tym razem wybrałam Pieniny, zdecydowałam, że najwygodniej będzie mi zatrzymać się w Krościenku. Niezależnie od pogody można gdzieś pójść, bliżej lub dalej wszędzie pięknie. A wiosna kusi!
Zatrzymałam się u znajomych górali, którzy wynajmują turystom dwa pokoiki na piętrze swojego domu. Następnego dnia rano obudził mnie stukot deszczowych kropli po dachu - "nici" z wycieczki! Nawet na spacer nie pójdę - zezłościłam się.
Po śniadaniu zeszłam na podwórko, deszcz prawie ustał, mżyło tylko trochę. Na drewnianej ławie zrobionej z pnia siedział "mój gazda".
- Witojcie! Zabieracie się to gdziesi Panicko?
Straszy góral, mówił trochę gwarą, lubiłam to.
- Dzień dobry! Chyba nigdzie nie pójdę bo pada i wszędzie mokro, ubłocę się strasznie!
- Eee, zaś tam! Idźcie se tu bliziućko, do źródełka, lecznicze ono. Za trzy pacierze dojdziecie. Drózka pikno, seroko. Dla turystyki jom zrobili, pokaze Wom jak do nij dojść.
Trzy pacierze to około 15-25 minut, myślałam szybko. Może się wybrać?!
- Tylko se pamiętojcie jak dojdziecie, wody ze źródełka popijecie to se na głos powiedzcie:
Słonko świeci, wietrzyk wieje
w lesie zawsze czar się dzieje!
- Haj!! Na mój dusiu, nie śpasuje, tak se zobacycie co się Wom pokoze!
Gazda patrzył na mnie swoim, znanym mi, nieco przekornym spojrzeniem. Wahałam się!
A co mi tam! Idę!
Faktycznie dróżkę znalazłam, tak jak góral mówił szeroką i utwardzoną w sam raz na taki spacer w niepewną pogodę. Szłam i szłam, było mi coraz weselej i jakoś "lżej na duszy"!
Ooo, to już doszłam?! Zdziwiłam się. A co to?!
Piękna dróżka dochodziła do płotu/murku zrobionego "w stylu góralskim" z olbrzymią bramą zamkniętą na wielgachną kłódkę!!
Drzwi do lasu!
Rozbawiło mnie to, rozejrzałam się, a .... to już to źródełko!! Przynajmniej tej sławnej wody się napiję, odpocznę i pooddycham krystalicznie czystym powietrzem. Cywilizacja turystyczna faktycznie! To już nie maleńka stróżka wody wypływająca spod omszałego kamienia ale zamykany kranik nad ocembrowanym odpływem. Wszystko pod zadaszeniem, dla wygody turystów.
Podeszłam bliżej ... nad cembrowiną dwie postacie wyrzeźbione w drewnie
"Stefan" i "Michalina" przeczytałam. Nawet ładnie!
Słonko właśnie przedarło się przez chmury i zrobiło się weselej. Posiedzę trochę ... nagle przyszło mi na myśl zaklęcie:
"Słonko świeci, wietrzyk wieje
w lesie zawsze czar się dzieje!"
powiedziałam zupełnie bezwiednie. Nic się nie stało, nie byłam rozczarowana, spodziewałam się tego. Posiedzę i tak, tak tu ładnie. Jakoś sennie się poczułam, słonko grzało, wietrzyk szumiał usypiająco ....
- Niech Pani nie śpi, jest Pani przecież tu sama, ja wszystkiego nie upilnuję! Sprawdzamy z żoną cały czas czy wszystko w porządku w naszym rejonie, ale można coś przegapić.
Usłyszałam ciepły, głęboki, przyjazdy głos, odwróciłam głowę.
Tuż obok stała para, postawny przystojny Pan w średnim wieku, sportowo ale elegancko ubrany i jakaś kobieta. On jakoś tak troskliwie i opiekuńczo uśmiechnięty. Miłe, przyjazne oczy spoglądały na mnie z ogorzałej twarzy.
- Pani zdaje się nas jeszcze nie zna, Stefan i moja żona Michalina! Strażnicy leśni. My tu w okolicy staramy się pilnować porządku.
Przedstawił się elegancko.
- Niech tak Pani na nas nie patrzy, nas tak tylko w te regionalne stroje poprzebierali jak pozowaliśmy do tych płaskorzeźb, brzydkich zresztą, ale cóż twórczość "ludowa". My tutaj za tą bramą mieszkamy, domu ze ścieżki nie widać. Głupio ta brama wygląda, tak w środku lasu, do tego ta kłódka, prawda? Ale turyści wszędzie by weszli, na teren prywatny też! Musimy chronić swoją prywatność.
- Ja tylko się zamyśliłam, chyba nie śpię, choć może śnię na jawie.
Powiedziałam niepewnie.
- To miłego wypoczynku, niech tutejsze lasy i góry przyjazne będą dla Pani a aura sprzyja!
Wypoczynek u nas wspaniały, tylko na złych ludzi i chuliganów uważać trzeba. A te szczeniaki na kładach to już szaleją zupełnie. Zwierzyna się boi, turystom też przeszkadzają na ścieżkach - było już kilka wypadków. Dlatego roboty mamy tyle, dobrze, że we dwójkę jesteśmy, to łatwiej. Ale dziś jest spokojnie. Dopiero początek wiosny i sezonu jeszcze nie zaczęli.
Będziemy już iść, bo rejon mamy rozległy a sprawdzać trzeba stale!
- Michasiu, pójdziesz w stronę źródła"Marii"? Ja pójdę do czerwonego szlaku, dojdę na Górę Stajkową i wrócę przez Wądołowy Wąwóz.
....
Usłyszałam skrzypnięcie żwirku pod czyimiś butami, rozejrzałam się, pusto, sama siedzę na tej ławie, nikogo!
Ale co, co to jest? ...!
U moich stóp stał kosz wypełniony grzybami po brzegi! Grzyby o tej porze roku! Skąd!!
...
Słonko świeci, wietrzyk wieje
w lesie zawsze czar się dzieje!
usłyszałam daleki szept przyniesiony wiatrem.
Informacja Turystyczna:
Spacery po Krościenku. Z mostu nad Dunajcem idziemy w lewo ul. Zdrojową, po ok. 0,9 km skręcamy w prawo w ul. Polną (naprzeciwko pola namiotowego) i dalej prosto ok. 1 km (po ok. 0,5 km koniec ulicy dalej szeroka ścieżka spacerowa) do ujęcia źródła „Stefana i Michaliny”.
|
|